sobota, 10 grudnia 2011
No to bardzo dziś udany dzień był. Bardzo udany, lubię takie dni. Wstałam jakoś wcześnie, zrobiłam śniadanie. Potem wzięłam się za ogarnianie chałupki. Potem obiad u dziadków. Witaj w domu! Potem na narciarza na fontannę, sklep, u Olgi z Martą, Klaudyną, Martyną, Pauliną i Anitą. Jesteśmy mistrze! Nieźle nieźle :D potem odprowadziłyśmy dziewczyny do kościoła, goniąc babcie, potem do Marty, potem wbiła Paulina, no i w domu :) Bardzo fajnie było, super się leżało na Klaudynie, teraz wiesz jak było mi nie wygodnie na Koszelance, Fajnie tak szczerze ze śmiechem pogadać sobie, powygłupiać się. Dzięki mordeeeeeczki :* :*
A jutro? hmmmm. Kościół, nauczyć się wiersza i powtórzyć biologię. A wieczorem będę się nudziła, to jest pewne.
Typowa niedziela tego nie lubimy, oj nie lubimy.. i już niebawem święta, czekam na to!
tęsknisz? znasz drogę.
Postanowiłam, że nic nie będę robić. Co ma być to będzie i tak nie zmienię woli tego Pana tam u góry.
Syf którego nie ogarniesz. Inaczej? życie.
więcej niż przyjaźń, mniej niż miłość
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz