czwartek, 19 kwietnia 2012
Jakoś wszystko mnie męczy. Ta szkoła. Rozciełam sobie paluszka do kości, bolą mnie nogi, nie wspomnę już z grzeczności o zębach.
Aby przeżyć jutro: matematyka, dwa polskie, dwa wuefy, dwie chemie. Nie no dzięki. Potem na miasto z Karoliną po prezenty i coś wszamać. A potem wrócimy sobie do domu, ogarniemy się i pójdziemy na mszę i na ksm. a po ksm zwalimy się do mnie do pokoju i będziemy dziergać listy i życzenia, oh tak. Plany na weekend? Jako takie. myślę że ulegną zmianie.
To co jest przyczyną Twoich najgłębszych cierpień, jest zarazem źródłem Twoich największych radości.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz